Do wyjazdu z Emmą zostały tylko 2 dni. Na szczęście już była w domu, czyli zaledwie jedną uliczkę dalej
niż mój. Dlatego dzisiaj się spotkałyśmy. Opowiedziałam jej o tym czego się boję, ale ona uznała to za niemożliwe. Stwierdziła, że na pewno będzie dobrze, że poznamy kogoś fajnego. Sama już nie wiedziałam co o tym myśleć. Może powinnam sobie dać z tym na razie spokój? Tak to chyba najlepsze wyjście. Przecież potem będę się śmiała sama z siebie, że wierzyłam w to wszystko!
Zeszłam na dół do kuchni żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Ale chwila! Przecież byłam sama i nikogo nie powinno być w domu!Rodzice wyjechali. To kto stał przy oknie? Kto był tym człowiekiem w czarnym stroju?! Myślałam, że za chwilę zemdleję, że zacznę wrzeszczeć ze strachu. Ale to by było głupie. Ten człowiek zobaczyłby mnie i nie wiadomo jak to by się skończyło! Wolałam nie ryzykować. Wróciłam do siebie i cała sparaliżowana ze strachu usiadałam na łóżku. Co miałam zrobić? Nie zadzwonię na policję powiedzieć że ktoś jest u mnie w domu i patrzy się przez okno! Nikt by w to nie uwierzył. A poza tym ten człowiek pewnie zniknął by do tego czasu i było by na mnie, że dzwonię do nich bez powodu. A z tego co wiedziałam takie rzeczy były karalne.
Postanowiłam przyjrzeć mu się z bliska. Podeszłam bliżej, ale wciąż byłam kilka metrów dalej od niego.
-Kim pan jest?!- krzyknęłam przerażona.
Mężczyzna kiedy mnie zobaczył wydawał się być wystraszony. Puścił się do ucieczki (jak się okazało drzwi wejściowe były otwarte). Odruchowo rzucił się na mnie. Upadłam na podłogę. Chyba uderzyłam głową o coś co stało na panelach, bo przeszył mnie straszny ból. Poczułam jeszcze tylko, jak z całej siły ktoś uderza mnie w twarz i kopie. Potem zapadła ciemność. Miałam wrażenie, że spadam w dół tunelu, że już nigdy z niego się nie wydostanę.
Niespodziewanie zobaczyłam niewielkie światełko. Czy to oznaczało mój koniec? Czy jeśli będę bliżej niego, to umrę? W mojej głowie plątały się setki albo tysiące myśli. Nagle zbliżyłam się do światełka i zobaczyłam całe moje życie. Podobno widzi się takie rzeczy kiedy się umiera. Byłam przerażona. Nie chciałam umierać!
Wtedy usłyszałam głos. Nie wiedziałam do kogo należał ani co ten ktoś mówił. Po prostu go słyszałam. Może jednak będę żyła? Moje oczy powoli się otworzyły. Dopiero po chwili zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Obok mnie stał lekarz, Emma i Jake (mój chłopak). Oboje mieli przerażone twarze. Jednak gdy zobaczyli, że się obudziłam naraz zaczęli się przekrzykiwać i nic nie mogłam zrozumieć. Na szczęście zrozumieli to po chwili.
-Co się stało dlaczego tu jestem?-spytałam.
-Mieliśmy nadzieję, że ty nam to powiesz.- odezwał się Jake- Wróciłem wcześniej i chciałem zrobić ci niespodziankę. Zadzwoniłem, ale nikt nie otworzył. Dlatego wszedłem sam i zobaczyłem, że leżysz nieprzytomna na podłodze. Byłaś cała posiniaczona, a z rany na głowie lała się krew. Bardzo się wystraszyłem i zadzwoniłem na pogotowie, a potem do Emmy. Leżysz tu tak od kilku godzin. Pamiętasz co się stało?
-Tak, chyba tak.- opowiedziałam całą historię.
-Dobrze w takim razie musimy powiadomić policję. Chcę ci jeszcze wytłumaczyć kilka rzeczy. Masz złamaną rękę. Niestety będziemy musieli ją operować, ponieważ jest to poważne złamanie. Na twoim czole jest też dosyć spora rana, ale nie jest ona tak poważna.
Kiedy lekarz wypowiedział słowo ,,operować" zamarłam. Jak to operować?! Nie wystarczy po prostu założyć gipsu? Nie wiedziałam już co mam o tym wszystkim myśleć.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chcę wam jeszcze podziękować za komentarze pod poprzednimi postami. Nie spodziewałam się, że ktoś to będzie czytał. Ale muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona :D
Podobało wam się?? Chcecie kolejny rozdział??
XOXO
Super :DD
OdpowiedzUsuń:))
OdpowiedzUsuń