Za kilka dni miałam jechać na obóz. Jednak od wyjazdu z Emmą sporo się zmieniło. Trochę na lepsze i trochę na gorsze. Najbardziej dręczył mnie teraz problem z chłopakiem. Już nie szkoła. Ona wydawała się być teraz nieistotna. Wydawała się być najlepszym wyjściem z sytuacji. Tylko dzięki niej miałam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Oczywiście miałam nadal pewne obawy co do niej, ale wydawały się być teraz głupie i bezsensowne. A problemem był on. To on nie dawał mi teraz spokoju. Strasznie namieszał. Z jednej strony starał się. Jednak wiem, że stać go na więcej. I on też o tym wiedział. I to było najgorsze. A problem był z tym, że wolał kolegów ode mnie. Oczywiście nie chcę żeby myślał tylko o mnie czy coś. Co to to nie. Ale olewanie mnie za każdym razem dla kolegów jest przesadą. Za każdym razem kiedy byłam z Emmą i jej chłopakiem w centrum handlowym dzwoniłam do niego czy mógłby się dołączyć. I zawsze słyszałam to samo "Dzisiaj nie mogę, bo przyjechał do mnie kumpel, którego nie zobaczę przez rok". Ile do cholery można mieć tych kumpli, których się nie zobaczy przez rok?! A kiedy wreszcie się spotkaliśmy (z czym wiąże się kolejna zawiła historia) okazało się, że popsułam mu plany, bo miał się spotkać z kumplem. Tego "kumpla" akurat znałam i nienawidziłam. Spotkałam go pod tym sklepem pod którym spotykam go zawsze. Jest on niedaleko naszych domów i oboje często tam chodzimy. No ale to była normalka. Tylko, że mój "chłopak" nie chciał żeby on sobie poszedł. A miał okazję żeby mu o tym powiedzieć bo on sam to proponował. Ale skoro Jake tego nie zrobił to ja też mu tego nie powiem. Potem gadał sobie w najlepsze z Mikiem. Momentami kazał mi iść kilka metrów przed nimi, bo sobie szeptali coś do ucha. Kolejnym problemem było to, że pisaliśmy ze sobą na fb i nagle przestawał odpisywać. Wylogowywał się o koniec. Przerywał rozmowę. I tak wiele razy. Do końca wakacji miałam się z nim już nie spotkać. I to mnie dręczyło, bo nie miałam jak z nim zerwać. A nie zniżę się do robienia tego przez sms-a. Ale w środku mnie była gdzieś mała nadzieja, że się zmieni jak dam mu chyba z 5 szansę. Miałam nadzieję, że będziemy jak normalna para. I więcej nie będę bliska płaczu jak moja przyjaciółka jej chłopak będą się przytulać. Bo wtedy Jake był na basenie z kolegami dlatego znowu nie przyszedł. A ja patrzyłam na wszystkie zakochane pary i czułam się okropnie.
Miałam nadzieję, że w gimnazjum poznam kogoś fajnego i lepszego od Jaka. Ale gdyby tak nie było zostałabym sama. Znowu. A tego nie chciałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba ten rozdział? Pod poprzednim nie było żadnego komentarza, a szkoda ;c
Mam nadzieję, że pod tym pojawi się chociaż jeden :)
XOXO